poniedziałek, 8 kwietnia 2013

"Just trust to me..": Rozdział 3.

Witajcie! Dobiliśmy właśnie do trzeciego rozdziału. Marnie. Więc trzeba to nadrobić i dodaje następny. Nie ma żadnej akcji, za co przepraszam, ale rozdział wyszedł nudny i trzeba czekać do następnego, aby coś się rozkręciło.
A teraz:
Przepraszam za błędy. Mam nadzieję, że ktoś to czyta i miłej lektury!

Rozdział 3.

-Przez pewien czas ze sobą chodzili. –rzucił beznamiętnie. Pierwsza myśl jaka nasunęła mi się do głowy to „Rukia, ten ciągle zrzędzący Karzeł miał drugą połówkę?!”. Moja mina, bezcenna. –Nie patrz się takim wzrokiem. –skomentował Toshiro, a do mnie dopiero dotarło, że on mówi na poważnie. –W każdym razie, kiedy Ryuu wrócił do Soul Society. Nawiasem mówiąc, nikt nie wie jak i z jakiego powodu. Okazało się, że zna Kuchiki. Oczywiście zaczęli spędzać ze sobą więcej czasu… -zaczął opowiadać, a ja mu przerwałem.
-Czekaj! Najpierw powiedz mi, kim w ogóle jest ten cały Ryuu, bo nigdy nie orientowałem się w przyjaciołach Rukii. Mało o sobie opowiadała… -powiedziałem patrząc na niego.
-Ryuu Ohira zasłużył sobie dla Soul Society, jako prawny Shinigami i kapitan jednego z Gotei 13. –wyjaśnił. Zaskoczył mnie sam fakt, że Rukia zadaje się z kapitanami. –Wracając… Ryuu zaczął ją trenować. Na całe dnie zaszywali się do jakiś swoich pól treningowych. Pewnego dnia, Kuchiki i Ohira wracali razem z treningu i trafili na istną rzeź…
-Co się..? –moje źrenice się rozszerzyły. Jaka znowu rzeź?
-Liczba zabitych wynosiła 78 osób dorosłych i 27 dzieci. W sumie 105 ofiar śmiertelnych. –zamurowało mnie. Nie wiedziałem czy mam się odezwać, czy siedzieć cicho. -Nie mogliśmy tego zostawić w spokoju. Złapaliśmy Kuchiki i Ohira. Próbowali się tłumaczyć, ale nikt nie chciał ich nawet słuchać. Zamknęliśmy tą dwójkę w izolatce. –wyjaśnił. Tu zrobił drobną przerwę, widząc, że się gotuję.
-Jak mogliście im to zrobić to przecież Rukia… -powiedziałem zaciskając pięści.
-Dobrze wiesz, że nie my o tym decydujemy. Słuchaj dalej. Kiedy wreszcie postanowiono ich przepytać doszliśmy do wniosku kto to wszystko zrobił, a mianowicie… Zbiegli Shinigami. Natychmiast pobiegliśmy do izolatki przy pomieszczeniu Kuchiki, a tam niebyło nikogo - Gihei Hayashi uciekł. Pracowaliśmy nad wyłapaniem jego towarzyszy od 17 lat. Jednak zapadli się pod ziemię. Po latach, kiedy ich sprawa odeszła już trochę na bok, wrobili Kuchiki i Ohira, byśmy nachwalę zapomnieli o tej grupie. Udało im się. Jednakże, nikt nie był pewny czy mówią prawdę. Co jak co, ale przez kilkanaście lat uważana Ohira'e za zbiegłego. Więc wysłali go, aby sprawdził gdzie znajduje się ich kryjówka. Zabili Ryuu, który ostatecznie ją odkrył w Świecie Żywych i teraz na powrót prowadzimy tu sprawę. –dokończył Toshiro.
     Byłem w szoku. Rukia i kapitan zostali wrobieni przez… Gihei’a, który przed chwilą walczył z Rukią i dał jej przeżyć i… To… Nie umiem pozbierać myśli. Co tam się działo pod czas mojej nieobecności. Spojrzałem na Toshiro.
–Czy… Wiesz jak oni wyglądają? –spytałem. –Ci… zbiegli Shinigami? –poprawiłem się. Nie znam nazwiska tamtego może to tylko zbieżność imion?
-Ich szef – Yousuke Goto, białowłosy wyższy od ciebie mężczyzna, ma intensywnie czerwone oczy  i najczęściej chodzi ubrany w fioletową koszulę i białą pelerynę… To on zabił Ryuu. Jednak nie mów o tym Kuchiki... –już otwierałem usta, aby spytać o co dokładnie chodzi. –Nie twoja sprawa, z resztą moja też nie. Sam dowiedziałem się przez przypadek. Okakura zielone włosy i tego samego koloru oczy. Jest niewiele niższy od ciebie. Kiichi ma duże okulary i brązowe włosy, jest gdzieś mojego wzrostu. Mimo jego wręcz bezbronnego  wyglądu, nie lekceważ go. Gihei to blondyn o intensywnie zielonych oczach, mniej więcej twojego wzrostu. –a jednak to on.  Ścisnąłem dłonie w pięści. Hitsugaya udawał, że tego nie widzi i patrzył się w przestrzeń. –Murai… Postury Zaraki’ego, ciemne włosy i nie ma nogi, jednak jest na tyle szybki, że zdąży zajść cię od tyłu i pozbawić głowy. Wszyscy, którzy tam coś znaczą są na poziomie wyższym niż kapitańskim. –skończył swój monolog Toshiro.
-Jest ich tylko piątka? –spytałem dość zuchwale.
-Możliwe, że połączyli się z jakimiś innymi zbiegłymi Shinigami lub czymś innym. –odpowiedział białowłosy. –Kurosaki… Powiedz mi, czy to Gihei was zaatakował? –spytał.
     Spojrzałem na niego zaskoczony. Już chciałem zaprzeczać, jednak zrezygnowałem. Kapitan 10 oddziału spojrzał na mnie wyczekująco.
-Taa… -mruknąłem.
     On kiwnął głową na znak, że rozumie i zaczął nas czymś dumać. Zadzwonił dzwonek. Dopiero? Uświadomiłem sobie, że „nie dopiero”, a uczniowie wychodzą z klas.
-Ichigo… -usłyszałem głos za sobą i zobaczyłem przyglądającą się mi Rukię.
     Była już w swoim gigai. Wysiliłem się na uśmiech. Naprawdę coś takiego przeżyłaś? Na pewno było o wiele gorzej, niż sobie wyobrażam i to nie może być jedyne co w tym okresie się wydarzyło. Musiałaś czuć się okropnie. I do tego te wszystkie zdarzenia były tak blisko ciebie. Miałem ochotę ją przytulić.
-Coś się stało? –spytała.
     Nagle Toshiro przyszedł. Chwila… Spojrzałem za siebie. Tam też stał… A, no fakt… Poprawka. Przyszło gigai należące do Hitsugaya'i.
-Nie… No, co ty, nic… -powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej słabo. Unikałem jej wzroku.
-Baka! Nic mi nigdy nie mówisz! –wybuchła. -Chyba też mam prawo wiedzieć! –zbulwersowała się. Miałem ochotę wygarnąć jej dokładnie to samo. Podniosła ręce w geście oskarżycielskim. –Jesteś…
-…Egoistyczna. –dokończyłem za nią i mijając zaskoczoną ciemnowłosą ruszyłem przed siebie.
-Ichi-go… -szepnęła zdziwiona, a jej ręce jakby bezwładnie opadły. Czułem się podle robiąc coś takiego, ale sama powinna się obwiniać o to samo. Zatrzymałem się.
–Jesteś egoistką… Powinnaś dzielić się swoimi problemami, a nie egoistycznie zachowywać je tylko dla siebie… -powiedziałem cicho wkoło powtarzając słowo „egoizm”.
-Masz rację… -usłyszałem cichy głos.
     Staliśmy w milczeniu odwróceni do siebie tyłem. Ona ruszyła w stronę budynku, a ja ścisnąłem dłonie w pięści. Ciągle się obrażamy i kłócimy, a tu nagle ona przyjmuję obrazę z uśmiechem. Czemu to tak boli? Dzień minął w miarę szybko. Rangiku i Rukia ominęły jedną lekcję. Do końca szkoły polegał w większości na rywalizacji z Ikkaku, nudnych przemowach Yumichika o wyglądzie z resztą Rangiku wygłaszała podobne przemowy, tyle, że nimi interesowała się Rukia i Orihime, później rozmawiały o jedzeniu. Chad siedział i przysłuchiwał się wszystkiemu. Renji i Ishida delikatnie mówiąc głośno wyrażali swoje poglądy… Toshiro w większości siedział cicho nad czymś dumając. Szczerze mówiąc, trochę bolało mnie to, że Rukia nie odezwała się do mnie ani słowa od tamtego momentu. Kiedy szkoła się skończyła każdy się rozszedł. Nawet Rukia poszła gdzieś indziej. Wszedłem do domu.
-Spóźniłeś się… Rodzinka wyjechała do babci i cię zostawiła? Pewnie czujesz się samotny, ale tu chodzi o twoją edukację, więc masz dowód, że się o Cie… -przerwałem Rukii jej monolog.
-Co ty tu robisz?! –spytałem zaskoczony. –Szłaś przecież inną drogą… -chociaż w głębi duszy, byłem zadowolony, że wróciła i będzie normalnie, tak jak kiedyś. Nie... Nigdy nie będzie tak jak kiedyś, bo... Bo ona wróciła, a ja... Ja...
-Tak, ale nie myśl sobie, że będę mieszkać gdzieś indziej, bo przecież już od dawna mieszkam w twojej szafie i nie będę rezygnowała z… -nie dałem jej skończyć, zresztą ona też nie dała mi dokończyć mej myśli.
-Mój dom to nie hotel! –powiedziałem wściekły, a ona spojrzała na mnie znudzona i włożyła sobie popcorn do ust.
-Zaraz leci mecz. Nie przegapię tego. –powiedziała i zaskoczyła mnie tym.
-Lubisz nogę? –spytałem zdziwiony i trochę zbity z tropu.
-„Nogę”? Ahh… Piłkę nożną. Mam prawo mieć zainteresowania i tak lubię „nogę”. –zrobiła cudzysłów rękoma. –Idę się umyć. –rzuciła i poszła do łazienki.
     Wrzuciłem sobie popcorn do ust. Czy właśnie nieświadomie dałem jej zgodę do mieszkania tutaj? Jestem idiotą… Kiedy ona się myła ja przebrałem się w pidżamę. Dziewczyna weszła do mojego pokoju bez pukania z wielkim różowym pluszowym królikiem w jednej ręce i miską popcornu i cukierkami w drugiej.
-Ty tak na serio? –spytałem patrząc na królika.
-Oczywiście, że tak! –odpowiedziała energicznie i usiadła na łóżku obok mnie.
Dopóki mecz się nie zaczął, dziewczyna bazgrała rysunki, a ja coś czytałem co nawiasem mówiąc jest dziwne. Niedługo później usłyszeliśmy już pierwsze okrzyki kibiców z telewizji, a następnie monologi komentatorów. Kiedy zaczęli grać zapomnieliśmy o Bożym Świecie. Założyliśmy się o to, która drużyna wygra. Jeśli jej drużyna wygra kupie Rukii żywego królika z całym wyposażeniem (chłopaki liczę na waszą wygraną), a jeśli moja ona odrabia za mnie lekcję przez miesiąc, no i kochane pranie przez dwa tygodnie robi za mnie. Sprawiedliwie, prawda? Ostatecznie był remis i ona nie musiała robić mi zadania i ja jej nie musiałem kupować królika. Było w porządku. Później oglądaliśmy jakąś komedie.
-Rukia… Rukia… Rukia… -mówiłem zmęczony, a nie słyszałem nic oprócz ciszy. –Ru… -odwróciłem się do dziewczyny i spostrzegłem, że śpi. -…kia. – dokończyłem jej imię zrezygnowany i wstałem. Otrzepałem trochę kołdrę z popcornu i cukierków po czym okryłem nią dziewczynę. Poszedłem spać na kanapie w salonie. Okryłem się. Mam nadzieję, że już nigdy mnie nie wykiwa i nie wygoni na kanapę.

wtorek, 2 kwietnia 2013

Wesoły dodatek wielkanocny :3

Witam was w wesołym dodatku :3
Dobra było święto Chappy, a ja nawet z braku czasu nie stworzyłam, żadnego Wielkanocnego opowiadanka. Trzeba to jakoś nadrobić, więc korzystając z rady koleżanki dodam zdjęcia nie mojego autorstwa.








Nadal wolę IchiRuki, ale przyznajcie, że to jest urocze. Ja przyznaję, że jest uroczę. Bez bicia!






Umm... Miałam tego więcej, ale przy dodawaniu ponad połowa wyrzucona. W każdym razie... Wiem, że notka trochę spóźniona, ale nawet w śmigus-dyngus był dla mnie 'zalatany'. Mam nadzieję, że świetnie się bawiliście z rodziną, a w śmigusa byliście cali mokrzy lub przynajmniej w śniegu. Moi durni znajomi robili zająca ze śniegu. Co za ludzie... Ogólnie kupiłam sobie japońskie fiszki wiem, że ichi to jeden, ni to dwa, san to trzy. Nie ma to jak nauka cyferek xD
W sumie jak tak spojrzeć to wychodzi "Ichi-nii-san", ehh... Może te fiszki są zakłamane o.O
Dobra. Kończę tą notkę, która jest strasznie o moim życiu. Sayonara! Mata ashita! Oyasuminasai!

Pozdrawiam serdecznie
Mitsuko Hitsugaya

PS. Wszystkie japońskie słówka z tej notki znajdą się w słowniczku.