poniedziałek, 4 marca 2013

Spojler do następnych rozdziałów.


Jestem dla was okropna, ponieważ, nie mam dostępu do Internetu. Oczywiście, kiedy znalazłam źródło neta (nie u sb w domu), zauważyłam, że nie mam moich notatek, tylko pojedyncze na telefonie. W miarę możliwości zgarnęłam moje najciekawsze pomysły i zrobiłam taki spojler do następnych rozdzialików. Może wam się spodoba ^^


-Możliwe, że połączyli się z jakimiś innymi zbiegłymi Shinigami lub czymś innym. –odpowiedział białowłosy. –Kurosaki… Powiedz mi, czy to Gihei was zaatakował? –spytał. Spojrzałem na niego zaskoczony.

-„Rukia… Czemu nie powiesz mi co cię gryzie? Może coś bym na to poradził?” –powiedziałem do niej w myślach. Nieświadomie wpatrywałem się z zastanowieniem w twarz ciemnowłosej.

-A chciałbyś, abym ją zabił? –zbił mnie z tropu.

-Mianowicie? –spytałem półszeptem, nie wiedziałem czemu, ale uważałem, że w tym cichym mówieniu jest słuszność. To takie podświadome uczucie.

-A więc? –spytałem kiedy się oddaliliśmy. –Czemu Rukia jest… Taka? –nie mogłem znaleźć odpowiedniego słowa.

-Ale cię uwolnili, bo dowiedli twojej niewinności, zapomnijmy o tamtym… -powiedział, próbując złagodzić sytuacje, ale jakby wiedział, że w taki sposób jednak mu nie wyjdzie. To zbyt zawiłe wyjaśnienie. Czy nie chodzi mu o wytrącenie jej z równowagi?

 -Ale… -nie dokończyła, bo wziąłem ją pod pachę. –Co ty robisz?! –zbulwersowała się.

-Czemu tego nie zrobiłeś? Tylko dlatego, że ja nie chcę jej śmierci? –zadawałem pytania retoryczne wręcz, ale musiałem wiedzieć o co chodzi z ich kontaktami.

-Baka! Nic mi nigdy nie mówisz! –wybuchła. -Chyba też mam prawo wiedzieć! –zbulwersowała się. Miałem ochotę wygarnąć jej dokładnie to samo. Podniosła ręce w geście oskarżycielskim. –Jesteś…

-Ja naprawdę… Później pobiegłam do łazienki… -spojrzała na mnie tak jakoś biednie, aż mi się jej szkoda zrobiło. Czyżby gra aktorska? Nie… Chyba. Poczułem, że ktoś cmoknął mnie w policzek.

-Ale… -jęknęła. -…Nie chcę mi się… -mruknęła. Spojrzałem na nią zaskoczony, od kiedy ona narzeka, tuż to niesamowite. Głowę i ręce położyła na stole.

-Arigatou… -wyszeptała patrząc  mu w oczy. Białowłosy spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko. Jego wzrok powrócił na przeciwnika, a mina znów była poważna. Zszedł na ziemię i wystawił klingę Hyourinmaru.

-Baka! Nie chcę, żebyś mnie nosił! –powiedziała. Czuję się jakby specjalnie na każde moje słowo była nastawiona „anty”. –Ale dziękuje, Ichigo. –powiedziała nie patrząc na mnie, a na drzewa z różowymi kwiatami. Uśmiechnąłem się do siebie lekko. Kiedy doszliśmy do szkoły chciałem puścić dziewczynę, ale się zawahałem.  –Co? –spytała.

-…Egoistyczna.



Dla mej osoby nie istnieje coś takiego jak szczęście. Jednak, kiedy wszystkie problemy zostaną usunięte obiecuje od razu dodać drugi rozdzialik. To trochę za przeproszeniem idiotyczne pisać tak niby do czytelników, których mam równo 0, bo sprawdzałam, że nie ma żadnych odwiedzin na moim blogu. Jeśli jednak znajdziesz ten blog i przypadnie ci do gustu to proszę, prześlij go znajomym, sąsiadom, innym znajomym, rodzinie, kumplom z chatu lub ogólnie z Internetu, przyjaciołom ze szkoły, etc. Ogółem rzecz ujmując na jaki pomysł wpadniecie będzie doby to dziękuję.
Do zoba.
Mitsuko Hitsugaya

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz